Mirabelki powoli się kończą, ale może jeszcze zdążycie? Tyle ich marnuje się co roku pod drzewami, zawsze mi żal jak myślę ile dobrych rzeczy można by z nich upiec. A mirabelki idealnie pasują do makaroników, przełamują słodycz i dodają smaczku. Jedno z najlepszych połączeń makaronikowych jakie jadłam, a miałam okazję ich trochę próbować…
Do tematu makaroników podchodziłam jak do zgniłego jaja, zbierałam się do ich upieczenia chyba kilka lat no i okazało się, że nie taki diabeł straszny 🙂 Za to jaki dobry…
Jeśli jeszcze ich nie robiliście to przed przystąpieniem do pracy najlepiej trochę zapoznać się z tematem i oglądnąć kilka tutoriali. Zrobienie makaroników nie jest, aż tak trudne 🙂
Składniki na ok. 35 makaroników
150 g cukru pudru
150 g mielonych migdałów
110 g białek (55 g + 55 g)
150 g drobnego cukru
50 g wody
barwnik spożywczy
Migdały przesiewamy, pozbywamy się większych kawałków i uzupełniamy drobnymi, do migdałów przesiewamy cukier puder i mieszamy ok. 30 s trzepaczką. Wlewamy 55 g białek i mieszamy na gęstą pastę, dodajemy barwnik spożywczy (masa powinna mieć intensywny kolor, po dodaniu bezy zbladnie) i odkładamy.
Cukier i wodę podgrzewamy w rondelku, co jakiś czas mieszając (kiedy zacznie wrzeć przestajemy mieszać) i gotujemy, aż osiągnie temperaturę 118 C (245 F).
Sprawdzajcie termometrem jak szybko rośnie temperatura, ja zaczynam ubijać pozostałe 55 g białek kiedy syrop ma ok. 113 – 114 C i to wystarcza by ubić je na sztywno. Kiedy syrop osiągnie 118 C zdejmujemy go z ognia i powoli wlewamy do cały czas ubijanych białek (zmniejszamy wtedy obroty). Ubijamy bezę, aż wystygnie i stanie się gęsta i błyszcząca. Bezę dodajemy do pasty migdałowej w 3 turach, ważne by masa miała odpowiednią konsystencję, nie była ani zbyt rzadka ani zbyt płynna (niewprawionym polecam oglądnięcie kilku filmików przed pieczeniem).
Makaroniki wyciskamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, w sporych odstępach. Wygodnie narysować sobie kółka na papierze, albo podłożyć kartkę z narysowanymi kółkami pod. Kółka powinny mieć ok. 3 cm średnicy. Blachę odkładamy na 20-60 minut (u mnie to było ok. 35-40 minut), aż na makaronikach wytworzy się skorupka, która nie będzie się lepiła do palca przy dotknięciu, a powierzchnia makaroników zrobi się matowa.
Ciasteczka pieczemy w 150 C, 14-16 minut (piekłam ok. 15), zdejmujemy z blachy dopiero po całkowitym wystudzeniu.
Przekładamy nadzieniem, przechowujemy w lodówce w zamkniętym pojemniku. Najlepsze są drugiego dnia.
Nadzienie
500 g mirabelek
75 g białej czekolady
Mirabelki nacinamy i prażymy na średnim ogniu, aż się rozpadną, przecieramy owoce przez sitko i pure gotujemy jeszcze ok. 30 minut, aż zgęstnieje i zostanie go ok. 150 g.
Do gorącego pure dodajemy połamaną czekoladę i mieszamy, aż powstanie gładki krem. odkładamy do wystygnięcia. Krem jest bardzo kwaśny, ale proponuję by go nie dosładzać – idealnie przełamuje słodycz makaroników.
4 komentarze
Dawno nie widziałyśmy tak ślicznych makaroników! 🙂 Jakoś trudno nam się zebrać by spróbować swoich sił w ich przygotowaniu, ale zdecydowanie nas zachęciłaś 🙂 Pozdrawiamy!
Dzięki 🙂 Koniecznie wypróbujcie, ja też się zbierałam do ich przygotowania bardzo długo, ale warto się przełamać i spróbować bo jest z tego duża satysfakcja (nie mówiąc już o satysfakcji z jedzenia)!
Witam, nie mam nigdzie dostepu do mirabelek ale mam pulpę z marakuji, myślisz ze nada się do takiego nadzienia? Oczywiście bez pestek
A jak zrobić takie piękne kwiatki na makaroniku?