Przedstawiam Wam listę kilku produktów, których nie znajdziecie w przepisach publikowanych na blogu i bardzo zachęcam do wykreślenia ich z Waszych list zakupowych. Chociaż nie, tak naprawdę to zachęcam Was tylko do czytania etykiet kupowanych produktów, jeśli zaczniecie to robić to te produkty same znikną z Waszych kuchni 🙂 Powodów jest kilka. Dla mnie najważniejsza jest jakość, smak i wartości odżywcze. Ok, słodycze same w sobie nie są zdrowe, ale skoro mamy tego świadomość to po co niepotrzebnie dodawać do nich dodatkowy syf? Nie boję się tego słowa, większość produktów dostępnych w sklepach to Syf, i to przez duże S. Tym bardziej, że te dodatki wcale nie poprawią smaku waszego ciasta, wręcz przeciwnie…
Czy ciasto pełne sztucznych dodatków można nazwać domowym? Przecież nie chodzi tylko o sam fakt upieczenia go w domu…
Większości produktów z listy nigdy nie używałam, od samego początku mojej przygody z pieczeniem. Inne dodałam na nią z czasem, więc pewnie w starszych przepisach znajdziecie np… nutellę… 🙂
Moja pierwsza, zasada (właściwie pierwsza i druga zasada) to kupowanie produktów jak najmniej przetworzonych i czytanie etykiet. I tyle wystarczy. Teraz potrzebujecie tylko dobrego przepisu, kilku trików w dekoracji i voilà! Małe słodkie arcydzieło gotowe. W tych ostatnich dwóch postaram się pomóc.
Czyli czego unikam w pieczeniu?
1. Margaryna/mieszanki tłuszczy roślinnych z masłem
Nigdy, przenigdy nie używajcie margaryn lub innych przetworzonych tłuszczy. Po pierwsze tracicie na smaku, po drugie na jakości i zdrowiu. Trzymamy się prawdziwego masła, naturalnych olei (oliwa z oliwek, nierafinowany olej kokosowy, olej rzepakowy itp.) Tej zasady trzymam się nie tylko w pieczeniu, ale i w gotowaniu.
2. Gotowe półprodukty do pieczenia ciasta z pudełka/kremy/śmietan fix/sztuczna śmietana
Dla mnie to jeden z największych grzechów w pieczeniu (poza używaniem margaryny zamiast masła 🙂 ), następnym razem w sklepie zerknijcie na skład gotowych półproduktów i tyle… Jeśli chcecie usztywnić śmietanę to używajcie do tego żelatyny lub kupujcie śmietanę kremówkę 36%. Jeśli chodzi o ciasta z pudełka to brak czasu nie jest tu wytłumaczeniem – jest naprawdę sporo deserów, które zrobicie w 15 minut.
3. Budynie/galaretki/kisiel
Skład niby ok, ale często zawierają skrobię modyfikowaną (budynie), aromaty i barwniki (budynie, galaretki i kisiel). Nigdy nie robię mas na galaretkach, używam żelatyny i musu ze świeżych lub mrożonych owoców. Unikam chodzenia na skróty, jeśli potrzebuję budyń – robię domowy, nie dodaję też budyni do biszkoptów – sama skrobia ziemniaczana zadziała równie dobrze.
4. Sztuczne aromaty do ciast
Kiedy widzę w czyimś koszyku małe buteleczki z aromatami przeszywa mnie dreszcz grozy. A tak serio, to aromat uzyskujemy naturalnie (np. robimy domowy ekstrakt, dodajemy skórki cytrusowe itp.), nie ma potrzeby kupowania sztucznych. Wierzcie mi te sztuczne czuć na kilometr, nikogo nie oszukacie…
5. Posypki i polewy
Jeśli tylko chcecie polewę/lukier zrobicie sami, posypki też, z całkowicie naturalnymi barwnikami. Jak przy innych gotowych półproduktach polecam lekturę etykietek. Warto zdobyć się na nieco kreatywności i zamiast sztucznych posypek do dekoracji wykorzystać bp. suszone kwiaty, czekoladę, szablon i kakao/cukier puder lub itp. posypki własnoręcznie zrobione domowym sposobem.
6. Słodziki/sztuczny miód
Sztuczne słodziki i sztuczne miody wyrzućcie z kuchni. Jeśli nie macie tego szczęścia i dostępu do własnych uli, uważajcie też przy zakupie miodu naturalnego – najlepiej kupić go w dziale ze zdrową żywnością, na targach eko, z zaprzyjaźnionej pasieki. Miody w sklepie (te tańsze) to często mieszanki miodów z UE i spoza niej (np. z Chin, a takie miody zawierają często antybiotyki i szkodliwe substancje).
7. Cukierki/batoniki/smarowidła
Jeśli jesteście ze mną już jakiś czas pewnie zauważyliście, że na blogu nie ma ciast typu Snickers, Rocher, mas z rozpuszczonych Michałków itp. To dlatego, że nie lubię używać gotowych półproduktów do pieczenia i staram się też ich nie używać w dekoracji. Staram się, bo czasem zdarza mi się ich użyć do ozdoby, bo po prostu by osiągnąć pożądany efekt nie da się tego uniknąć – ale wolę tego nie robić).
8. Twaróg na sernik w wiaderku
Nie, nie chodzi mi o to żebyście mielili sami ser (choć to byłoby rozwiązanie idealne 🙂 ). Zwracajcie tylko uwagę na skład serów w pudełkach – jeśli jest tam więcej niż jeden składnik odłóżcie opakowanie na półkę. Ważna jest też zawartość tłuszczu, im więcej tym lepiej (dla sernika 🙂 ) Polecam ser Mój Ulubiony!
9. Jajka z chowu klatkowego/ściółkowego
Wasze ciasta nie stracą na jakości jeśli użyjecie tych jajek. To Wasz wybór, ale możecie nim zrobić wielką różnicę. Dyskonty i większe sieci sklepów już powoli odchodzą od sprzedaży jajek z chowu klatkowego, jaja ściółkowe nie są o wiele lepsze jeśli chodzi o warunki hodowania kur. Dlatego zawsze używam tych ekologicznych lub z wolnego wybiegu, nie są, aż tak horrendalnie drogie zwłaszcza jeśli pieczecie na domowe potrzeby.
Numerem 10 byłyby barwniki spożywcze, w pieczeniu unikam ich jak ognia. Jeśli tylko kolor można uzyskać naturalnie, robię to. Większość deserów jakie widzicie na blogu są w 100% naturalne. Jeśli tylko konkretny efekt jestem w stanie uzyskać naturalnym barwnikiem, to go używam, ale niestety nie zawsze się da… A już tak mam, że wizję w głowie muszę zrealizować 🙂 Tak więc barwników nie umieściłam na liście.
Mam nadzieję, że większość produktów z tej listy u was też jest „na nie”. Może macie jakieś inne sugestie?
Źródło zdjęć z wpisu freestocks.org
15 komentarzy
Całkowicie się zgadzam, bo tylko wtedy domowe pieczenie ma sens
Mnie röwnieź ogarnia zgroza jak widzę, że największą popularnością cieszą się internetowe przepisy na słodkości z kompletnie nieprzemyślanymi składnikami!!@
Dokładnie! Szkoda, że tyle osób nie widzi różnicy między prawdziwym domowym ciastem, a takim z porządną dawką „dodatków”. Pozdrawiam!
Popieram w całej rozciągłości!Ale jest jedno ale .Pamiętam,że w latach 80-tych margaryna pachniała kokosem,a smak jabłecznika mojej mamy pamiętam do dziś (a był właśnie na ówczesnej palmie) i żadne masło tego smaku nie przypomina nawet własnej roboty.Wspaniały blog.
Haha coś w tym jest, w mieście gdzie mieszkała moja babcia była cukiernia, mieli tam najpyszniejsze kruche ciastka jakie kiedykolwiek jadłam i były właśnie z dodatkiem margaryny, ale coś mi się wydaje, że margaryna z dawnych lat była inna niż te, które mamy teraz w sklepach… Dla tamtych ciastek złamała bym swoją zasadę, ale nie mam przepisu :/
To masz tak jak ja! Większości z tych rzeczy,które wymieniłaś unikam.Słowa „margaryna” nawet nie wypowiadam 😉 Ewentualny wyjątek robię czasem dla galaretki,jeśli akurat nie mam żadnych owoców pod ręką.
A przy okazji-podziwiam Cię,za te wszystkie cudeńka,które tworzysz. Zdolniacha z Ciebie 🙂
Dzięki! Wyjątek z galaretką rozumiem, jest spośród tych rzeczy najbardziej OK 🙂
Dokładnie tak…śmietana zawierająca lecytynę sojową, cukier wanilinowy…lepiej sobie odpuścić
Dokładnie!
Z tym fixem do śmietany to nie do końca się zgadzam… Oczywiście to tylko moja opinia 🙂 Używam w kuchni naturalnych składników, stosując podobną taktykę jak Pani. Ale stosuję np. Śmietan-fix Dr. Oetker. Ma w składzie glukozę i skrobię modyfikowaną. Nic więcej.
Skrobia modyfikowana nie jest żadnym szkodliwym „produktem”: https://czytajsklad.com/skrobia-modyfikowana-jako-dodatek-zywnosci/
Glukoza – w tej ilości, którą zawiera fix, to bardzo mała dawka. To już chyba ilość cukru w cieście jest bardziej szkodliwa.
Dla niektórych osób chyba żelatyna będzie gorszym składnikiem niż ów fix.
Oczywiście piszę ten komentarz jak najbardziej życzliwie, a moim celem jest wyrażenie opinii. Mogę się mylić. Może ktoś zna się lepiej. 🙂
Chętnie przeczytam inne opinie na ten temat. Chętnie się czegoś nowego dowiem, poznam inne stanowiska i informacje.
Bardzo podziwiam Pani stronę i chętnie z niej korzystam. To co Pani „produkuje” jest świetne i bardzo inspirujące!
Pozdrawiam
Joanna
To prawda, ja po prostu uważam, że skoro można sobie poradzić bez, to po co taki fix dodawać 🙂 Śmietana 36% stoi na baczność bez żadnych dodatków. A co do skrobi modyfikowanej to czytałam ten artykuł, ale wolę unikać wszystkiego co przetworzone. Kto wie czy za 50 lat skrobia modyfikowana nie będzie jednak uważana za szkodliwą? No i jest obecna w tak wielu produktach, które jemy na co dzień, że wolę sobie odpuścić kolejną dawkę 🙂 Dziękuję za opinię, cenię każdy wnikliwy komentarz i uważnego czytelnika! Pozdrawiam 🙂
A ciastka na spody, herbatniki? Mnóstwo przepisów z nimi, nawet w książkach kulinarnych.
Tu mam trochę dylemat, jeśli już używam, to kupuję takie, których skład mnie przekonuje (niestety mało który mnie przekonuje :/ ) Mogłabym upiec domowe herbatniki, ale nie mam czasu, więc ostatnio praktycznie nie używam ich w deserach. Mam też kilka przepisów na zdrowsze spody bez pieczenia i ich ostatnio się trzymam, zamiast takich herbatnikowych 🙂
Ja się trochę nie zgodzę z tobą w kwestii wyboru jajek. Ja sam nie używam tych z chowu klatkowego, nie ze względu na straszne warunki hodowli kur, ale po prostu używam z wolnego wybiegu bo są smaczniejsze. Piszesz, że używasz żelatyny i w sumie to te balonowe kule na stronie skłoniły mnie do komentarza. Wiesz w jakich warunkach są hodowane świnie? Nie należę do greenpeace ale używanie w kuchni argumentu, że jedno zwierze cierpi bardziej a drugie mniej nie jest wg mnie wartościowym argumentem… sałata też cierpi gdy ją się wyrywa z ziemii. Wracając do jaj, wybierajmy świadomie dobre produkty, a nie dlatego że teraz jest modne bycie bio.
Te wiejskie, które czasem dostaję od babci są faktycznie inne, ale przy sklepowych nie widzę żadnej różnicy w smaku. Co do żelatyny to masz całkowitą rację, wiem w jakich warunkach hoduje się świnie, niestety w pewnych przepisach żelatyny nie da się zastąpić niczym innym i choć może to hipokryzja z mojej strony, to używam żelatyny bo nie mam innego wyjścia – a przy jajach mam i dlatego wybieram te z kodem 1 lub 0. Dla mnie to całkiem dobry argument, ale szanuję, że masz inne zdanie – to moja subiektywna lista 🙂 Pozdrawiam!
Candy Company, spróbuj agaru, nie ma żadnej różnicy dla ciast, a nie śmierdzi i po kłopocie ze świnkami. 🙂 Agar jest równie łatwo dostepny, co olej kokosowy nierafinowany.